O doskonałości w macierzyństwie

kwietnia 17, 2024

O doskonałości w macierzyństwie

 

„Kiedy dziecko jest bardzo małe, postrzega swoją matkę w kategoriach pełnej doskonałości. Jest najlepszą mamą na całym świecie i najpiękniejszą, która najlepiej gotuje, śpiewa najlepsze piosenki, robi najlepsze niespodzianki. Wszystko, co robi, jest najlepsze, a w zaletach przewyższa wszystkie inne mamy. A potem, po chwili, dziecko odkrywa, że ​​mama jednak ma słabości, jak wszyscy inni. Potrafi się złościć bez bardzo ważnego powodu i tracić panowanie nad sobą. Potrafi osądzać niesprawiedliwie i karać zbyt surowo. Potrafi robić wiele rzeczy, które nawet dziecko widzi, że są dalekie od doskonałości i jest to dla dziecka bardzo smutne, ponieważ ma wewnętrzne pragnienie, by matka istotnie była doskonała.


Jak dobry był zatem nasz Pan, że dał nam Matkę Bożą. Jej doskonałość, głębia i tajemniczość służy ludzkości na wiele sposobów, a w życiu dzieci, które patrzą na rzeczy w dość prostych kategoriach, wypełnia przestrzeń pomiędzy tym, kim naprawdę są matki, a tym, kim chcą, aby były ich dzieci.


(…) To Maryi potrzebują dzieci, bo tak bardzo potrzebują mieć Matkę doskonałą.

(…) Pewnego dnia mój synek zadał mi pytanie, które mnie oszołomiło: „Mamo, gdyby Matka Boża naprawdę była tutaj, w naszym domu, czy dałaby mi karę?”


O jej.


Nie, Matka Boża nie dałaby mu kary. Matka Boża nie musiałaby dawać żadnej kary, ponieważ Matka Boża jest doskonała. A mój syn byłby inny, gdyby jego matka była doskonała. I tak to wszystko wygląda w skrócie: tylko doskonała matka może uformować doskonałe dziecko, a jedyną doskonałą Matką jest Matka Boża.


Właśnie wtedy, gdy dzieci mówią ci takie rzeczy, widzisz wszystko, co doskonałość Maryi oznacza dla dziecka. Dziecka nie interesują Jej wspaniałości, o których nie ma jeszcze okazji się dowiedzieć. Znajduje w Niej wszystkie piękne rzeczy, które znajduje w swojej własnej matce, a Ona dodaje do tego wszystko, czego brakuje jego matce. Nigdy nie traci panowania nad sobą, nigdy nie jest zbyt zajęta, nigdy nie jest zbyt zmęczona. Zawsze cierpliwie słucha i zawsze ocenia sprawiedliwie. Ona wie, jaki nosisz w sobie sekret, w czym zawsze chcesz być dobry, i niestrudzenie czeka, aż wyjdzie to na zewnątrz, gdzie wydaje się, że postępujesz tylko źle. Jest najpiękniejsza, najmilsza, najbardziej kochająca. Ona jest najbardziej hojna i zawsze wybaczająca. To prawda: jest niebiańską matką” 


„We and Our Children. How to make a catholic home”, Mary Reed Newland


Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami niedoskonałymi matkami, tylko z Tobą możemy wychować dzieci tak, by się Bogu podobały. Nie jesteśmy skazane na grzech i matczyne słabości, nie jesteśmy skazane na brak cierpliwości, mamy najlepszy z możliwych wzorów, Matkę samego Boga! 💞



O śmierci i cmentarzu słów kilka…

kwietnia 17, 2024

O śmierci i cmentarzu słów kilka…




Człowiek potrafi stworzyć cywilizację śmierci i jednocześnie uczynić śmierć tematem tabu, a cmentarz miejscem niepotrzebnym. Niesamowite, prawda? Z jednej strony aborcja, eutanazja, z drugiej jakiś lęk przed umieraniem: coraz więcej ludzi kończy życie w murach szpitala, coraz mniej we własnym domu, w otoczeniu bliskich. Ludzie boją się patrzeć na śmierć, a z drugiej strony chętnie walczą o prawo do zabijania. Z jednej strony organizuje się cmentarze dla psów, z drugiej przeorganizowuje te dla ludzi, bo przecież można zorganizować szafeczki na wzór paczkomatu i umieścić tam skremowane zwłoki - no takie mini mieszkanie w bloku! Coraz popularniejsze na Zachodzie są pogrzeby morskie i rozsypywanie skremowanych prochów gdzieś wśród fal - nie wiem co na to ekolodzy, ale wiem, co mówi o cmentarzu niepozorna książeczka od Wyd. Gerardinum.


Żadna książka nie jest tak wymowna jak cmentarz. Przemawia on bowiem jednocześnie do oczu, umysłu i serca.


„Cmentarz ogłasza cztery artykuły wiary: 

1) szlachetność i świętość ciała ludzkiego; 

2) wielkie prawo ogólnego i wiecznego braterstwa; 

3) nieśmiertelność duszy; 

4) zmartwychwstanie ciała.


Wymowniejszy to kaznodzieja od świętych: Bernardów, Chryzostomów i najsławniejszych mówców, oni tylko pojedyńczo i po kolei opowiadali te główne prawdy; cmentarz zaś wygłasza je jednocześnie i wszystkie razem, a wygłasza językiem zrozumiałym dla całego świata.


Widzisz teraz jak logicznie uzasadnioną jest ta nienawiść bezbożników przeciwko cmentarzowi?


Tu właśnie będzie na miejscu przytoczyć zdanie hrabiego de Maistre'a: „Złe nie zawsze uderza w mocnego, lecz zawsze w sprawiedliwego." 


Niechże sobie uderza ile mu się tylko podoba; niechże swem młotem usiłuje rozbić kowadło, my tymczasem posłuchamy kazania cmentarza:


Cmentarz ogłasza szlachetność i świętość ciała ludzkiego: (…) Przychodźcie tu z najgłębszem uszanowaniem, ponieważ ja jestem ziemią świętą. Kościół przez swoje modlitwy, błogosławieństwa, pokropienie wodą święconą, oddzielił mnie od ogólnej masy ziemi. On mnie uwolnił od złych wpływów szatana, tego wielkiego kaziciela natury fizycznej i moralnej. On mi powrócił moją wolność i czystość wrodzoną, chcąc mnie uczynić naczyniem świętem, relikwiarzem do przyjęcia i przechowywania rzeczy świętej. Nie dla siebie zostałem poświęconym, pobłogosławionym, oczyszczonym, lecz dla ciała ludzkiego, które ma spocząć w mojem łonie”


Wypowiedziano wojnę cmentarzom, bo cmentarz chrześcijański niepokoi złego ducha…


Książeczka napisana jest w formie listów - bardzo dobrze się ją czyta. Zachęcam do lektury, której nigdy nie zapomnicie…


Moja Najdroższa, nie ulegaj pokusie!

kwietnia 17, 2024

Moja Najdroższa, nie ulegaj pokusie!

 


„Paryż, 26 marca 1886.


Moja Najdroższa, 


Czytając w Twoim liście z 10 b. m. o niektórych wadach naszych dzieci, z których im trudno się poprawić, przyszło mi na myśl powiedzenie Ci czegoś, co nieraz innym było do tej walki pomocnem. Promienie słońca to mają do siebie, że każden ma w sobie całość światła, tak samo cnoty i grzechy. Każda cnota ma w sobie zarodek wszystkich cnót, a każden grzech zarodek wszystkich grzechów. Stąd podwójna nauka, że folgując jednemu grzechowi, otwieramy przystęp gotowy wszystkim innym grzechom, a zdobywając jedną cnotę, rozwijamy często mimo wiedzy wszystkie inne cnoty. Jest to z jednej strony przestrogą, a z drugiej zachętą. Co więcej, każdy grzech ma przeciwną sobie cnotę, każda cnota ma przeciwny grzech. Otóż trzeba, ażeby każden uczył się tego, co mu przychodzi z łatwością dla zdobycia lub pokonania tego, co mu trudne. Wiesz, że jest, jeżeli się nie mylę, 6 sił mechanicznych, któremi można podnosić największe ciężary. Coś podobnego istnieje w świecie moralnym, ale dźwignie są różne, według usposobień. Każden musi szukać za pomocą jakiej cnoty mógłby zdobyć inne, wady swoje przezwyciężać i wyrobić w sobie siły potrzebne do walki. Ucz je n. p. przezwyciężać lenistwo gorliwością i tak niejedno robić dla dobrego przykładu, dla pociągnięcia innych i t. d.; to jest najlepszy środek przeciw lenistwu. Zazdrość możnaby przezwyciężyć miłosiernemi uczynkami i dobrocią. Samolubność usłużnością. Uprzedzające złe uczucie dobrym uczynkiem; wydaje się to niemożebnem, ale tak nie jest. Dobre uczynki są trudne wtedy, kiedy pokusa jest w sercu; ale można drzwi pokusie zamknąć, zanim się pokusa zacznie (rozwinie)” z Listów Jadwigi Zamoyskiej z lat 1883-1918.


Czyż te słowa nie są piękne? Pomyślałam o nich w kontekście bólu, bądź smutku, który czasem człowiek czuje w sercu z powodu czyjegoś działania. Warto się zastanowić, czy ten ktoś zrobił coś moralnie niezgodnego? Czy to działanie było złe samo w sobie? Czy może ten ból i smutek ma inne podłoże? Może się okazać, że przyczyną tego bólu nie jest owo działanie, a nasza wizja, nasze postrzeganie świata, nasze słabości, może nawet wady, które możemy przezwyciężyć sami poprzez miłość i poprzez ciężką pracę nad sobą. Kiedy poczujesz, że kiełkuje w Tobie jakaś niechęć wobec kogoś, zrób dla niego coś dobrego, niechęć znika, pojawia się miłość. Zamknij drzwi pokusie! Siej dobro! Moja Najdroższa spadkobierczynio duchowej spuścizny Jadwigi Zamoyskiej, ona mówi do mnie, do Ciebie, do nas! Jadwiga jest nasza…


Kazania o Przenajświętszej Ofierze - przepiękna lektura o Mszy Świętej

kwietnia 14, 2024

Kazania o Przenajświętszej Ofierze - przepiękna lektura o Mszy Świętej

 

„Przez ofiarę Mszy św. w najdoskonalszy sposób oddajemy Trójcy Najśw. chwałę i cześć Jej należną” pisze ks. Władysław Muchowicz w 25 kazaniach o Mszy Świętej. Przed Wami reprint o Najświętszej Ofierze, skuteczności Mszy Świętej: „Msza św. jest powtórzeniem całego życia naszego Zbawiciela ona jest słońcem naszego nabożeństwa, rozlewającem światło dokoła, bo powtarza wszystkie cuda i tajemnice tego życia ona tronem miłosierdzia, skąd Pan Jezus rozdaje swe łaski. Z radością tedy wskazuję na ołtarze, na które zstępuje Pan Jezus i powtarzam słowa proroka: „Oto Zbawiciel twój idzie, oto zapłata Jego z nim, a dzieło Jego przed nim".


Czy zastanawiacie się nad poszczególnymi momentami Mszy Świętej? O jakich chwilach życia i męki Chrystusa w danym momencie powinnismy myśleć? Ks. Muchowicz podpowiada: „Kiedy zaś kapłan wychodzi ze Mszą św. wyobraź sobie, że będziesz na Mszy, którą odprawiał Pan Jezus we wieczerniku, albo patrzeć będziesz na Jego bolesną mękę od krwawego potu w Ogrojcu, aż do Jego złożenia w grobie. To znowu z radością przypomnij sobie Jego chwalebne zmartwychwstanie, wniebowstąpienie i zesłanie Ducha Św.”



W książeczce znajdziecie wiele ciekawych informacji o owocach Mszy Świętej i ciekawostek, np. dlaczego pierwsi chrześcijanie przedstawili Pana Jezusa pod postacią ryby? Za kogo nie można ofiarować Mszy Św.? Ile kar czyśćcowych odpuszcza Bóg za każdą Mszę Św.? Co uwidacznia naszym zmysłom oddzielna konsekracja chleba i wina? Jakie są rodzaje ołtarzy i jak ołtarz powinien być przyozdobiony? Jakie jest mistyczne znaczenie szat kapłańskich przy Mszy św. i dlaczego w XVI wieku zmieniono wygląd ornatu, który pierwotnie okrywał całe ciało kapłana od szyi do stóp? Co oznacza pięć różnych kolorów szat liturgicznych, jakie jest znaczenie modlitw odmawianych przez kapłana na przemian z ministrantem u stóp Ołtarza? Co oznacza słowo „Amen" i kto często je używał, jakie są trzy sposoby słuchania Mszy św. zalecane przez Kościół św. ?



To wartościowa książeczka, która pomoże Wam we właściwym korzystaniu z wielkiego daru, który zostawił nam Pan Jezus w Przenajświętszej Ofierze Mszy świętej.


Zostawię Wam jeszcze fragment o tym, jak ważna jest Msza Święta dla dusz czyśćcowych:


„Św. Vianney, proboszcz z miasteczka Ars (we Francji) opowiada o pewnym kapłanie, który modląc się za duszę swego przyjaciela, postanowił ofiarować za niego i Mszę św. a oto w czasie podniesienia kielicha z Krwią Najświętszą, widział duszę jego wstępującą w wielkiej światłości do nieba.


Błogosławiony Henryk Suso, umówił się z jednym ze swych przyjaciół, że który z nich przeżyje drugiego, ten odprawi za niego przez cały rok, co tydzień, dwie Msze św. Błogosławiony Henryk przeżył tamtego, ale zupełnie zapomniał o obietnicy. Pewnego dnia, gdy się modlił w kaplicy, zobaczył przed sobą zmarłego przyjaciela, który mu wyrzucał niedotrzymanie obietnicy. Błogosławiony Henryk tłumaczył się, że zapomniał, ale ofiarował za niego wiele modlitw i uczynków miłosiernych. Mój bracie, mówi ta dusza cierpiąca, to mi nie wystarcza, mnie trzeba Krwi Chrystusowej, żeby zgasić płomienie, które mię palą tylko Msza św. może mię wybawić z tych mąk strasznych nie odmawiaj mi tej łaski. Nazajutrz kilku kapłanów odprawiło Msze św. i tak czynili przez kilka dni wreszcie pokazał się znowu umarły, promieniejący radością i mówi: „Dziękuję ci przyjacielu, żeś skrócił moje cierpienia. Krew Zbawiciela obmyła mię, jestem szczęśliwy, idę do nieba". Św. Grzegorz, papież opowiada, że za czasów jego opactwa w klasztorze św. Andrzeja w Rzymie, umarł zakonnik imieniem Justus oznajmił on mu, że cierpi w czyścu za grzech ciężki przeciw ślubowi ubóstwa, chociaż się przed śmiercią z niego wyspowiadał. Św. Grzegorz polecił jednemu z kapłanów, aby przez 30 dni bez przerwy, odprawiał za niego Msze św. Po 30 dniach pokazuje się ów zakonnik i mówi: „Dotąd było mi bardzo ciężko, lecz dzisiaj przyjmuje mnie Pan Bóg do swojej chwały". W kościele św. Andrzeja w Rzymie, pokazują po dziś dzień ołtarz, przy którym odprawiane były te Msze św. Od tego czasu rozpowszechnił się w Kościele zwyczaj odprawiania 30 Mszy św. bez przerwy, za dusze zmarłych, czyli tzw. Mszy Gregorjańskich, które są uważane jako najdzielniejszy sposób ratowania i wybawienia dusz z czyśćca”


Całym sercem zachęcam, byście sięgnęli po to krótkie a niezwykle wartościowe dziełko ks. Władysława Muchowicza „Przenajświętsza Ofiara”, wydanego jako reprint wydania z 1930 roku dzięki Wydawnictwu Świętej Tradycji Gerardinum.

Jadwiga Zamoyska - Służebnica Boża czy współczesna feministka? O poglądach Jadwigi na temat małżeństwa

kwietnia 10, 2024

Jadwiga Zamoyska - Służebnica Boża czy współczesna feministka? O poglądach Jadwigi na temat małżeństwa

 

Jadwiga Zamoyska - Służebnica Boża, czy współczesna feministka? W minionym roku, który był poświęcony Jadwidze Zamoyskiej, postać Generałowej przykuwała uwagę wielu osób i każdy spoglądał na nią przez pryzmat własnych doświadczeń, wyborów, pragnień przedstawienia jej na nowo. Jedni widzieli w niej świętą, inni kobietę skuteczną z feministycznym zacięciem. Można spuszczać zasłonę milczenia na teksty Jadwigi o małżeństwie, można eksponować je w świetle nowoczesnego feminizmu, a religijność Generałowej tłumaczyć kolorytem historycznym minionej epoki - ale to wszystko nie będzie dążeniem od odkrycia prawdziwej Jadwigi, tylko realizacją przedstawienia własnej wizji postaci.

Chciałabym się dziś pochylić nad tym co Jadwiga myślała na temat małżeństwa i dlaczego tak myślała! Bowiem w swoim życiu już jako młoda osóbka kierowała się dążeniem ku doskonałości. 


„Dość, że żaden artysta, żaden malarz sumienniej nie rzeźbił marmuru, jak ja swoją duszę i życie" - pisała Zamoyska o sobie kilkunastoletniej (s. 85). Swoją autobiografią pragnęła wręcz zaświadczyć, że jej byt rzeczywisty wykraczał poza materię, że istnieje „nie dla świata". „Nie dla świata” to iście katolicki postulat, który Jadwiga chciała realizować poprzez swoje „tak” dla Boga. 


Gdy Jadwiga miała 12 lat spowiednik zalecił jej czytanie „Żywotów Świętych” Piotra Skargi. Z nich młoda Jadwiga wyciągnęła naukę, że doskonałość kobieca polega na cnocie czystości. Pragnienie doskonałości stanowiło tedy inny sposób wyrwania ducha z więzów materii. I przez całe życie Zamoyska próbowała doskonałość osiągnąć, dbając, aby każda, najdrobniejsza nawet czynność nadawała jej istnieniu kierunek ku Niebu.


We wszystkich opowiadanych przez Skargę historiach podstawową rolę odgrywa czystość niewiast, również małżonek. Na przykład, błogosławiona Kinga uprosiła swego męża, by przez rok dochowali czystości. Po roku prosiła, aby mąż rok następny darował Przenajświętszej Pannie, trzeci zaś Janowi Chrzcicielowi i przeżyli tak lat czterdzieści w czystości. Święta Jadwiga wyszła za mąż z woli rodziców. Odsuwała swego męża, gdy tylko poczuła się brzemienna, a także we wszelkie święta, wigilie, piątki, cały Wielki Post i adwent. Dochowała się kilkorga dzieci, po czym namówiła męża, aby resztę życia spędzili w powściągliwości. 


Bezkompromisowa Jadwiga uznała, że doskonałość kobiety wymaga, by nie wchodziła ona w związek małżeński. Tylko jako dziewica może ona uniknąć włączenia się w ziemski cykl rodzenia i umierania. Stąd ten wniosek, że małżeństwo jest zaprzeczeniem prawdziwie ludzkich dążeń.


„Dotychczas, tj. od ślubu mojej siostry Izi, od urodzenia siostry mojej Anny, od urodzenia i śmierci pierwszego synka mojej siostry, uważałam zamęście jako plagę życia ludzkiego i jako najdotkliwsze nieszczęście, które kobietę spotkać może. Potem przyszło mi na myśl, że jeżeli czystość doskonała, a więc dziewictwo są dla duszy największym uświęceniem, to zamęście musi być największym upośledzeniem. Ta czystość, tak jak wszystko, skoro raz przystęp do duszy mojej otrzymało, w mgnieniu oka doprowadziło mnie do ostatecznych wyników” pisze Zamoyska w swoich wspomnieniach. 


Uznała, że doskonałość kobiety wymaga, by nie wchodziła ona w związek małżeński. W dużej mierze jest to efekt romantycznej duszy Jadwigi oraz wpływów literatury romantycznej, w której miłość kojarzyła się albo z przymusem, albo z duchowym cierpieniem, której na ratunek kozę przyjść tylko śmierć. W ogóle wizja śmierci Jadwigi jest niezwykle ciekawa, ale zasługuje na osobny post. We wspomnieniach Zamoyskiej często padają słowa zaczerpnięte z literatury z epoki romantyzmu. 


Dojrzała Zamoyska uważała, że kobieta może wyjść za mąż i będzie wtedy musiała wypełniać obowiązki niewieściej płci, ale może też za mąż też nie wychodzić. Pisała, że myliła się zamężna siostra Zamoyskiej, przekonana, iż „tak jak w pewnym wieku zęby kiełkują, tak w danym wieku, źle czy dobrze, ale trzeba za mąż pójść!". Życie człowieka nie jest zdaniem Jadwigi realizacją biologicznych konieczności, lecz sprawą pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Jest kwestią indywidualnego sumienia, a nie postępowaniem za ludzkimi zwyczajami, bo „najprzód o własnym zbawieniu pamiętać trzeba, a (...) i drudzy na tym najlepiej wychodzą" - twierdziła.


Zatem zbawienie, czystość, odrzucanie wszystkiego co światowe przyświecało Jadwidze i wpływało na jej poglądy na temat małżeństwa, które w czasach Jadwigi były często aranżowane. Poszukując czegoś więcej, niż Generałowa pisała o małżeństwie w swoich Wspomnieniach, trafiłam na jej List do Anny z 6 maja 1886 roku, który w pełni pokazuje nam, jak się Generałowa już jako dojrzała kobieta odnosiła do małżeństwa:


„czemu Ty jesteś taka niespokojna i przygnębiona? Nie masz na to powodu, powiedz sobie, że nie masz żadnego obowiązku zamąż iść, bo niech Ci kto co chce o tem mówi, tak jest w istocie, że obowiązku niema: według własnych słów Pana Jezusa małżeństwo jest raczej dozwolone, niż nakazane, św. Paweł wyraźnie mówi, że ten co córkę za mąż wydaje dobrze czyni, ale ten co jej nie wydaje czyni lepiej. Ale owo dobrze i owo lepiej jest zależne od usposobienia każdego; i tak niektórzy nie idąc zamąż, narażają się na rozmaite grzechy i niebezpieczeństwa, w takim razie bezpieczniej zamąż iść, inni zaś, nie mając powołania do zamęścia, na codzienne grzechy się narażają, zamąż idąc, w takim razie po co się na to narażać? Wejdź w głąb duszy Twojej i obacz, po której stronie dla Ciebie nie mówię większe bezpieczeństwo, ale większe niebezpieczeństwo.


Małżeństwo jest związkiem duchowym, ale jest także, jak się francuski katechizm wyraża, l'oeuvre de la chair, a zatem nie tylko serca się radzić trzeba, ale i fizyczne usposobienie wziąć trzeba w rachubę; są usposobienia, dla których małżeństwo od pierwszego do ostatniego dnia jest zmorą, są zaś takie, które się obejść bez niego nie mogą. Trzeba to wziąć na szalę. Małżeństwo jest dla kobiety od pierwszego do ostatniego dnia nieprzerwanem pasmem cierpienia fizycznego i moralnego, oczem się łatwo przekonasz, bacząc, ile rodzice najlepsi nawet z powodu dzieci swoich cierpieć muszą, chociaż o tem wiedzieć trudno, bo nieboracy kryją się z cierpieniem. Otóż na zniesienie tych cierpień trzeba istotnego powołania. Zdaje mi się, że główną cechą powołania jest pragnienie tej rzeczy i upodobanie jej. Jeżeli to masz,„All is right", jeżeli, a przynajmniej tak długo jak tego nie masz, nie wystawiaj sobie, że masz jakiś obowiązek doznawania tego, czego nie doznajesz.


Nie bałamuć się tą myślą, że idąc zamąż, masz większe pole do dobrych uczynków, to jest czystem złudzeniem, kobieta idąc zamąż, mówi św. Paweł, musi o tem pamiętać, ażeby się mężowi podobała, cała więc jej działalność od niego zależy i jest z konieczności bardzo ograniczoną; ta, która zamąż nie idzie, ma się starać, by się podobała Bogu; tu jest pole bez granic, szczególnie dla osoby mającej swój majątek i zupełną wolność. Takbym chciała, abyś mogła rozstrzygać ze zupełną swobodą ducha, nie dając na siebie wpływać niczyjem gadaniem, ale jedynie poprostu słuchać tego, co Bóg mówi wewnątrz duszy.”


W innym miejscu Jadwiga mówi: „My, kobiety, powinnyśmy do głębi przejąć się tym przekonaniem, że apostolstwo kobiet polega nie na słowach, ani na tym, czego słowami uczą, ale raczej na tym, czym są i jakimi są; nie na tym, co mówią, ale raczej na tym, co zamilczeć potrafią - nie na głośnej działalności, ale na cichym spełnianiu obowiązków"


Zatem niezależnie od rozeznanego powołania i wybranej drogi, przed kobietą stają obowiązki, których wypełnienie stanowi cichy sens jej egzystencji, a w to wszystko niewątpliwie wplecione jest cierpienie, którego człowiek nie uniknie, może je jedynie pokochać. 


Szalenie inspirująca i ciekawa jest dla mnie postać Generałowej, przyglądam się jej z uwagą i bardzo mi zależy na tym, bym jej postać nie została przedstawiona w krzywym zwierciadle na korzyść konkretnych czasów, nurtów społecznych, czy też wypaczeń, z szacunku do Jadwigi Zamoyskiej, jej miłości do Boga, jej sposobu myślenia i niesamowitej spuścizny pedagogicznej, którą po sobie zostawiła. 


Bibliografia: 

1. Jadwiga Zamoyska, „Wspomnienia”

2. Dorota Siwicka „Hańba i ohyda. O autobiografii Jadwigi z Działyńskich”

3. Jadwiga Zamoyska „Listy Jadwigi Zamoyskiej z lat 1883-1918” 

Św. Jan Maria Vianney o odkładaniu pokuty

kwietnia 07, 2024

Św. Jan Maria Vianney o odkładaniu pokuty

 

Kazan św. Proboszcza z Ars nie jestem godna recenzować, mogę jedynie Was całym sercem zachęcać do lektury! Dodam, że to wspaniały prezent dla kapłana, a także na okoliczność przyjęcia Sakramentu Bierzmowania. 


Pozostawiam Wam jedno kazanie św. Jana Marii Vianneya:


„O odkładaniu pokuty


„Ja idę i będziecie mnie szukać, i w grzechu waszym pomrzecie" (J 8, 21).


Zaprawdę, bracia, wielka to nędza i upokorzenie, że się w grzechu pierworodnym poczynamy, że przychodzimy na świat jako dzieci przekleństwa! Daleko jednak większą jest hańbą żyć w grzechu, a już szczytem nieszczęścia w nim umrzeć. Grzechu pierworodnego nie możemy uniknąć, uczynkowych jednak możemy się ustrzec i powstać z nich przy pomocy łaski Bożej. Dlaczego trwamy w grzechu, który naraża nas na wieczne nieszczęście? Każdy z nas powinien lękać się groźby Jezusa Chrystusa, że grzesznik będzie Go kiedyś szukał, lecz już nie znajdzie Boga i umrze w swoim grzechu. Dobrze, powiada Duch Święty, że występni błąkają się, że ich serca i umysły są ślepe, że sami siebie gubią (Mdr 5, 6). Odkładają nawrócenie na później, pomimo grzechów spodziewają się szczęśliwej śmierci.


Byście lepiej mogli poznać zaślepienie grzesznika, wykażę wam, że tym trudniej nawraca się człowiek, im dłużej trwa w złych nałogach, że im dłużej gardzimy łaską Bożą, tym więcej Bóg się od nas oddala i wskutek tego stajemy się coraz słabszymi, duch piekielny trzyma nas coraz mocniej w swej niewoli.


I ja mam mówić o nieszczęśliwej śmierci chrześcijanina, który doznał, jak słodką jest rzeczą miłować Boga, jak wielkie dobra przygotował Jezus Chrystus tym, którzy lękają się grzechu? W ten sposób można mówić do pogan, którzy nie znają Boga i nie wiedzą nic o zapłacie, którą przygotował dla swoich ukochanych dzieci. Jak zaślepiony jest człowiek, który traci tak wielkie dobra i na siebie sprowadza straszne nieszczęścia! A przecież widzimy ludzi, którzy źle żyją, gardzą łaskami Bożymi nie zważają na wyrzuty sumienia i nie chcą naśladować pięknych przykładów. Zdaje się im, że Bóg przygarnie ich do siebie W każdej chwili, kiedy do Niego wrócą. Nie wiedzą o tym, że tymczasem diabeł gotuje im miejsce w piekle.


Pismo Święte W wielu miejscach przypomina nam, byśmy czym predzej powstali z grzechów. Do tego odnosi się wiele gróźb, porównań, figur, przypowieści i przykładów.


U św. Jana Ewangelisty czytamy: „Chodźcie, póki światłość macie, żeby was ciemności nie ogarnęły. Kto w ciemności chodzi, nie wie, kędy idzie" (J 12, 35). A w innym miejscu upomina nas Chrystus: „Patrzcie, czuwajcie, a módlcie się, bo nie wiecie, kiedy czas będzie” (Mk 13, 33). Módlcie się ustawicznie, by sobie wysłużyć pomoc do walki z potężnymi i przebiegłymi wrogami.


Przypomina nam Jezus Chrystus, że śmierć przyjdzie jak złodziej. Gdyby gospodarz wiedział, kiedy opryszek napadnie na jego dom, czuwałby i stawiłby opór: „Przeto i wy bądźcie gotowi, bo której godziny Syn człowieczy przyjdzie, nie wiecie" (Mt 24, 44). Przyjście swoje na sąd porównuje Chrystus do błyskawicy: „Albowiem jak błyskawica wychodzi od wschodu słońca i ukazuje się aż na zachodzie, tak będzie i przyjście Syna człowieczego" (Mt 24, 27). Dziś człowiek pełen życia i zdrowia, jego głowa zajęta tysiącznymi projektami, a jutro płaczą ludzie nad jego zgonem. Nie wiedział, dlaczego żył, jaki był jego cel ostateczny, umarł w zaślepieniu. Jakie było życie, taka i jego śmierć.


Pewien chory skąpiec kazał sobie przynieść skrzynkę złota, które było jego bogiem, chciał je liczyć, ale nie miał już na tyle sił, położył na nim tylko swą rękę i tak umarł. Innemu skąpcowi pokazał spowiednik wizerunek Ukrzyżowanego i namawiał go do skruchy. Na te słowa odpowiedział ów grzesznik: „Gdyby ten Chrystus był ze złota, opłaciłoby się. Z tego widzimy, że za życiem złym następuje zazwyczaj nieszczęśliwa śmierć. Przypowieść o mądrych i głupich pannach zawiera tę samą przestrogę. Mądre, które weszły na gody, wyobrażają dobrych chrześcijan, gotowych zawsze na głos Boży. Głupie są „figurą złych, którzy na później odkładają swe nawrócenie, którzy nie spełniają dobrych uczynków. Wtem puka śmierć. Jezus Chrystus wzywa ich przed sąd, by zdali rachunek ze swego życia. Pragnęliby w tej groźnej chwili uporządkować swe sumienie, nie mają jednak czasu ani siły, a może i łaski Bożej do podźwignięcia się. Błagają Boga o litość, On zaś odpowiada, że ich nie zna, zamyka przed nimi bramę, czyli wtrąca do piekła. Oto los wielkiej liczby grzeszników, którzy żyją spokojnie w swoich nieprawościach. Może i ty, bracie, do nich należysz? Upominałbym cię słowami: Przyjacielu mój, dlaczego chcesz zgubić swą duszę? Co ci złego uczyniła, że ją chcesz na wieki unieszczęśliwić? Ach, jak ślepy i niemądry jest człowiek! Sprzedaje swe skarby na wzór Ezawa za misę soczewicy, za chwilową rozkosz, za mściwą myśl, zemstę, spojrzenie lub dotknięcie nieskromne, za szczyptę ziemi lub kieliszek wódki. Piękna duszo, jak mało cenią cię ludzie! Grzesznicy żyją jakiś czas spokojnie, przynajmniej tak się na pozór wydaje, myślą o rozkoszach i bogactwach świata, dopiero po niejakim czasie, jak Ezaw, poczynają płakać i zaklinać Boga, by oddał im utracone niebo. Na to Pan odpowiada, że za późno, bo kto inny wziął ich błogosławieństwo (Rdz 24, 34).


Zatwardziały grzesznik podobny jest do nieszczęśliwego Sizary, które mu zdradliwa Jahel podała trochę mleka, a kiedy usnął, wbiła mu gwóźdź w głowę, tak iż zaraz skonał, nie mając czasu na opłakiwanie swego zaślepienia, że zaufał zdradliwej niewieście (Sdz 4).


Jak bezbożny Antioch nie znalazł przebaczenia, tak go nie będzie również dla zatwardziałego grzesznika. Zawiedzie się ciężko, kto zuchwale grzeszy, myśląc, że się nawróci w godzinie śmierci.


Ty, bracie i siostro, także często nadużywasz łask Bożych. W chorobie czyniłeś postanowienia, że się zmienisz, gdy ci Bóg przywróci zdrowie. Wyzdrowiałeś, ale się nie poprawiłeś. Owszem, gorzej postępujesz niż dawniej. Opuszczasz nawet spowiedź wielkanocną. Pamiętaj, że nadejdzie druga choroba i umrzesz bez pokuty i pójdziesz do piekła.


Im dłużej kto zwleka, tym trudniejsza jego poprawa. Sami wiecie, że dawniej robiła na was wrażenie myśl o Sądzie Ostatecznym i piekle, że nawet płakaliście. Obecnie zaś te straszne prawdy nie przerażają was, serce wasze nieczułe, widocznie Bóg was powoli opuszcza. Gdy przebierze się miara grzechów, kara Boża nastąpi nieodwołalnie.


Powiecie może, że wielu nawróciło się dopiero w godzinie śmierci. Prawda, że łotr po prawicy nawrócił się dopiero w ostatniej chwili. Lecz on nie znał przedtem Jezusa Chrystusa, a skoro Go poznał, zaraz weń uwierzył. Powiecie jeszcze, że wielu ludzi długo leżało w grzechu, a przecież się nawrócili.


Bądź ostrożny, przyjacielu, byś się nie oszukał, wielu rzeczywiście żałowało, lecz nie wszyscy sie nawrócili. Za dowód nich posłuży Saul, który pomimo żalu poszedł na potępienie (1 Krl 15, 24. 30). Judasz żałował, oddał pieniądze i powiesił się ( M t 27,3). Powiadam wam, że jeżeli nie porzucicie grzechu, łatwo w nim umrzecie i pójdziecie na potępienie. Trwając w nałogach długi czas, nie zdołacie powstać o własnych siłach, do tego potrzeba szczególniejszej pomocy Bożej, na którą wcale sobie nie zasługujecie, bo gardzicie łaskami dobrotliwego Stwórcy. Przypatrzmy się grzesznikowi na łożu śmierci. Zbliża się koniec, trzeba odbyć spowiedź, trzeba otworzyć tajniki swego serca, w którym są takie okropne przepaści, trzeba wejść do jego głębin, choć to serce podobne do krzaka najeżonego okropnym cierniem, tak iż nie wiadomo, gdzie rozpocząć i skończyć. Tymczasem świadomość i świeżość umysłu szybko znika, należałoby się poprawić i pojednać z Bogiem. Chory robi przyrzeczenia, obiecuje Bogu poprawę, jak to czynił w dawniejszej chorobie. Zdaje mu się, że i teraz oszuka Boga. Spowiednik pragnie obudzić w nim szczery żal, ale widzi, że umierający posiada mało przytomności. Zaprawdę, mógłby się jeszcze pojednać z Bogiem, jednak trudno mu to przychodzi, bo sprawiedliwy Bóg opuszcza go, karząc za zmarnowane łaski. Jak często stają w godzinie śmierci zatwardziali grzesznicy przed Bogiem bez żalu i poprawy! Tak kończy ów nałogowiec, który gardził wszystkim i ze wszystkiego sobie szydził, mówiąc, że ze śmiercią wszystko się dlań skończy. Tak kończy również ów swawolny młodzieniec, który jeszcze przed piętnastoma dniami śpiewał po szynkach bezwstydne piosenki, bawił się i tańczył. Tak także kończy owa młoda lekkomyślnica, która oddawała się wszelakiej próżności, wynosiła się ponad innych i tak żyła, jak gdyby nigdy nie miała umierać. Niestety, śmierć zbliża się, a z nią ciężka odpowiedzialność za zmarnowane życie. Oto już oczy gasną, śmierć puka do bramy, obecni są w zamieszaniu i z płaczem spoglądają na chorego czy chorą. Gdy otworzy gasnący wzrok, widać w nim przestrach, co również bojaźnią napełnia otoczenie. Czasami obecni nie chcą na to patrzeć, opuszczają łoże konającego, który tak umiera, jak żył.


Chodźcie, przypatrzcie się temu widokowi wy wszyscy, którzy od tylu lat odkładacie na później swe nawrócenie. Czy widzicie te zimne i drżące wargi, które niejako zwiastują, że umrzeć trzeba i iść na potępienie?


Porzuć na chwilę, pijaku, karczmę i przypatrz się tym bladym policzkom i włosom skropionym śmiertelnym potem. Czy widzisz, jak wstają włosy na głowie konającego? Widocznie trwoży się i lęka. Dla niego wszystko się skończyło, zbliża się śmierć i potępienie. Chodź i ty, córko i siostro, po- rzuć na krótki moment ową muzykę i tańce, przypatrz się, co kiedyś także z tobą będzie się dziać. Czy widzisz, jak zły duch namawia do rozpaczy konającego? Czy widzisz te okropne konwulsje? Wszystko stracone. Du- sza musi opuścić ciało. A dokąd pójdzie? Niestety, jej mieszkaniem będzie piekło.


Może jeszcze cztery minuty pozostaje życia. Obecni wraz z kapłanem padają na kolana i modlą się do Boga, by zlitował się nad tą biedną duszą. Ksiądz odmawia modlitwy za konających i w imieniu Kościoła przemawia: „Duszo chrześcijańska, wychodź z tego świata!”. Dokąd pójdzie, kiedy myślała tylko o świecie i tak żyła, jak gdyby nigdy nie miała pożegnać ziemi? Ksiądz życzy jej nieba, którego ona nie znała, o którym nawet nie pomyślała. Raczej należałoby odezwać się do niej: „Wychodź z tego świata, duszo grzeszna, idź do ognia, na który pracowałaś przez całe życie. „Duszo chrześcijańska, mówi dalej kapłan, weź w posiadanie niebieską Jerozolimę. Jak to, ona ma iść do wspaniałego grodu niebieskiego okryta tyloma grzechami, wszak całe jej życie było łańcuchem nieczystości? To ona ma mieszkać z aniołami i Jezusem Chrystusem, który jest samą czystością? Dla niej najodpowiedniejsze miejsce jest w piekle! „Boże, mówi jeszcze kapłan, Stwórco wszechrzeczy, pamiętaj, że ta dusza jest dziełem rąk Twoich". Czy może przyjąć Bóg ową duszę, która jest zbiorem wszelkich grzechów i moralnej zgnilizny? Lepiej byłoby zwrócić się do duchów ciemności, by ją zabrały, bo służyła im za życia. „Boże, powie może jeszcze kapłan, przyjmij tę duszę, która Cię miłuje jako swego Stwórcę i Zbawiciela. A gdzie dowody jej miłości ku Bogu? Czy modliła się pobożnie? Czy godnie się spowiadała i przyjmowała Komunię Świętą? Przecież nawet w czasie wielkanocnym nie przystępowała do sakramentów świętych!


Niech umilknie ksiądz, bo zły duch upomina się o nią, do niego bowiem od dawna należy. Czart jej dostarczał pieniędzy i środków do zemsty i nasuwał okazje do zaspokojenia niegodziwych pragnień. Po co jej mówić o niebie, którego nie chciała? Wolała bowiem pogrążyć się w przepaściach, niż stanąć przed obliczem Najświętszego Boga.


Umierającego ogarnia rozpacz i zwątpienie, bo widzi swą haniebną przeszłość, groźną teraźniejszość i przyszłość. Widzi, że zmarnował świę te natchnienia, i popada w nieopisaną trwogę. Trudno teraz mówić już o spowiedzi. Dlatego ksiądz pokazuje umierającemu wizerunek Ukrzyżowanego i nakłania go do żalu i ufności. „Przyjacielu mój, oto Bóg, który umarł dla twego odkupienia, miej ufność w Jego nieskończonym miłosierdziu. Podobna zachęta powiększa tylko rozpacz grzesznika. Prawie niepodobna, aby ta lekkomyślna niewiasta miała teraz ufność w Chrystusie z cierniową koroną na głowie. Wszak ona całe życie stroiła się dla przypodobania się światu. Jak będzie wyglądał Chrystus ogołocony z szat w rękach skąpca! O Boże, jaka ogarnia go trwoga na ten widok! Bóg okryty ranami ma się znajdować w rękach lubieżnika!... Bóg umierający za swych nieprzyjaciół w rękach mściwego! Nic nie pomoże zatwardziałemu grzesznikowi, choćbyśmy mu podali Chrystusa przybitego gwoździami do krzyża! Dla niego wszystko się skończyło, jego potępienie już rychło nastąpi. Ach! Trzeba umierać i ginąć na wieki pomimo tylu środków zbawienia! Boże mój, jaka rozpacz pożerać będzie na wieki chrześcijanina w piekle!


Umierający chciałby się jeszcze pożegnać z otaczającymi i z wysiłkiem wymawia te słowa: Żegnam cię, ojcze i matko, na zawsze! Żegnam was dzieci!... Ale już go nikt nie słyszy, otoczenie wyszło, sądząc, że już wyzionął ducha. Biada mi, zdaje się jeszcze mówić, jestem potępiony... O, bądźcie mądrzejszymi ode mnie! Nim wpadnie do piekła, podnosi oczy ku niebu, które traci na zawsze! Żegnam cię, piękne niebo, wspaniała siedzibo wybranych, którą utraciłem dla drobnostki! Żegnam was, piękni aniołowie, i ciebie, mój Aniele Stróżu, który byłeś z woli Bożej nieodstępnym moim towarzyszem. Na darmo jednak pracowałeś nade mną, jestem stracony! Żegnam Cię, święta Dziewico, Matko najłaskawsza! Gdybym wzywał Twej pomocy, znalazłbym niezawodnie przebaczenie. Żegnam Cię, Jezusie Chrystusie, Synu Boży, który tyle wycierpiałeś dla mego zbawienia. Na wieki zginąłem z własnej winy! Na co mi się zdała ta piękna religia i te przykazania, które mogłem zachować? Żegnam cię, pasterzu duchowy! Gardziłem tobą i twą gorliwością, sprawiłem ci wiele smutku, nie chcąc cię słuchać. Oby przynajmniej żyjący na świecie mogli uniknąć tego nieszczęścia. Dla mnie wszystko stracone! Stracony Bóg, stracone niebo, stracone szczęście!... Czeka mnie wieczny płacz i narzekanie! Zniknęła już dla mnie wszelka nadzieja! O Boże, jak straszną jest Twa sprawiedliwość, bo skazujesz mnie na wieczne łzy i jęki dlatego, że odkładałem pokutę, że nie chciałem się nawrócić, że do końca żyłem w grzechach. Sądziłem, że przed śmiercią będę miał czas pojednać się z Tobą. Doznałem okropnego zawodu!


Pewnego razu przyszedł św. Hieronim na wezwanie do umierającego, a widząc jego trwogę, zapytał o jej powód. Na to usłyszał następującą odpowiedź: „Ojcze mój, jestem potępiony". Wypowiedziawszy te słowa, zaraz skonał. Zaiste straszny los czeka grzesznika, który nawrócenie odkłada na godzinę śmierci! Ilu ludzi porwał diabeł do piekła, którzy ufali sobie, że się nawrócą! Co na to powiecie wy wszyscy, którzy się nie modlicie, nie spowiadacie i nie myślicie o poprawie? Czy zechcecie nadal pozostawać w tym groźnym stanie, z którego lada chwila możecie wpaść do przepaści wiecznych? Boże, daj nam żywą wiarę, oświeć nasz umysł, byśmy poznali, jak strasznym nieszczęściem jest potępienie, byśmy odtąd jak najstaranniej unikali grzechu. Amen”